„Warszawę, a właściwie dawny środek i ognisko Warszawy, zbyt wcześnie zaczęto nazywać „Starą”.
Przylgnął do niej ten tytuł już w pierwszych latach wieku XV., to jest w chwili, gdy za murami jej powstała i samoistny byt zaczęła „Nowa Warszawa”.
Tak właśnie wcale jeszcze świeżą i rześka kobietkę, zaczynają ludzie nazywać „starą”.
Cokolwiekbądź, owej „Starej Warszawie”, od początku na małym skrawku skupionej i jakby skurczonej, należy się od nas nie wzgarda i zapomnienie, – ale cześć synowska.
Ona była macierzą wszystkiego, co dziś nazywamy krótko Warszawą, a co obejmuje nie tylko samo miasto, lecz także liczne, rozległe przedmieścia, oraz wioski i osady miejskie, przeznaczone na to, aby kiedyś w organizm stolicy wsiąkły” – tłumaczył jej historię wybitny varsavianista Wiktor Gomulicki.
I dalej ciągnął swój wywód:
„Przydomek „Stara” był tytułem nadanym Warszawie nie tylko potocznie, ale i urzędowo. Począwszy od XV wieku występuje wciąż nazwa Antiqua Civitas Varsoviensis lub też wprost Antiqua Varsovia. Ta nazwa sluży do odróżnienia jej od „Nowej Warszawy”, Nova Civitas Varsoviensis.
Granice „Starej Warszawy” były bardzo wyraźnie naznaczone. Tworzył je: mur obronny, opasujący ów embrion miasta grubym, ale ciasnym i jakby pogiętym pierścieniem”.
Granice Starego Miasta w Warszawie nazwanego przez Wiktora Gomulickiego „Starą Warszawą” wyznaczał właśnie mur obronny.
„Stolica jako jedyne miasto w Polsce może się pochwalić czytelnym, podwójnym pierścieniem obwarowań, z charakterystycznym międzymurzem. Ominął ją w dużym stopniu powszechny w XIX w. proceder „czyszczenia” przestrzeni miejskich z nieprzydanych w ówczesnym mniemaniu, starych murów obronnych.” – podaje portal Urzędu m. st. Warszawy.
Obraz Bernarda Bellotta zwanego Canalettem ukazuje „Widok kościoła Bernardynek i Kolumny Zygmunta III od strony zjazdu do Wisły”, namalowany w latach 1768-1770 znajduje się w stałej kolekcji Zamku Królewskiego w Warszawie i jest eksponowany w Sali Canaletta, wcześniej zwaną Prospektową lub Senatorską.
Obraz ten, namalowany jako jeden z pierwszych po przybyciu Canaletta na dwór Stanisława Augusta, jako jedyny w dorobku weneckiego Mistrza ukazuje Starą Warszawę „od kulis” – bez blasku i poloru wielkopańskich gmachów czy odnowionych kościołów. Dzięki temu jest najbardziej autentyczny w swym wyrazie, kiedy dokumentuje ubóstwo najstarszej dzielnicy miasta.