Tu było zawsze najwięcej zakładów poświęconych miłości bliźniego i… jego gardłu oraz żołądkowi.
„Ulica Piwna, jedna z najstarszych, nazwę swą utrzymuje od dawna. Jeszcze w epoce książąt mazowieckich, w aktach łacińskich (niekiedy niemieckich) pisano ja po polsku „ulicza Pywna.” Jednak i ona nosiła przygodnie inne nazwy.
Część ulicy Piwnej, bliższą placu zamkowego (od nr 106 do 117) nazywano przez długi czas Świętego Marcina lub Świętomarcińska. Kościół i szpital (właściwie: przytułek dla biednych, tak zwane xenochodium) pod wezwaniem tego świętego dały owej nazwie początek.
W Wieku XVI Piwna zwała się także Szynkarska.
Istnieje akt z roku 1536, w którym niejaki Mikołaj Piwniczny (!) sprzedaje swój dom „in platea Tabernatorum” położony.
W ogóle zauważyć można, że ulica ta po wszystkie czasy nosiła znamię dewocyjno-pijackie. Tu było zawsze najwięcej zakładów poświęconych miłości bliźniego i… jego gardłu oraz żołądkowi. Tu wśród godeł piwiarni i winiarni, kołyszących się niemal przed każdą kamienicą, widniały w dwóch miejscach rzeźby (prawdopodobnie polichromiczne), z których jedna przedstawiała św. Marcina dzielącego się swoim płaszczem z ubogim, druga – św. Łazarza, okrytego ranami, przez psy lizanemi,”
Ten opis ulicy Piwnej zawdzięczamy Wiktorowi Gomulickiemu (1848-1919).
Ilustracją wpisu jest fragment obrazu Bernarda Bellotta zwanego Canalettem „Kościół Bernardynek i Kolumną Zygmunta III od strony zjazdu ku Wiśle”, namalowany między 1767 a 1770 rokiem jest częścią kolekcji Zamku Królewskiego w Warszawie.